Wady i zalety mieszkania na 160 metrach...

6.3.16

Halo, przerwa w nadawaniu spowodowana odcięciem od internetu. Ale już do Was wracam. Z nowym transferem i siłami. Tak to jest, kiedy mieszka się w miejscu, gdzie żadna cywilizowana sieć jeszcze nie dotarła, a przyzwyczajona do transferu zawsze i wszędzie w dwa tygodnie wykorzystałam cały pakiet na miesiąc. W komórce i domowym fifirifi. Szejm on mi.

Miało to jednak i swoje dobre strony. Skupiłam się bardziej na tu i teraz. Tak bywa, kiedy macie do czynienia z nałogowcem. Odkryłam, że wreszcie w Chatynce czuję się u siebie. To nawet mało powiedziane. Jak w domu, pani na włościach, cesarzowa, pani mistrowa od porządków, dyrektor zarządzająca. 

Robię sobie plany małe i duże i zarządzam czasem innych domowników. Czym może nie zawsze są zachwyceni, ale w końcu jeszcze mi za to podziękują, prawda? Planuję, egzekwuję i popijam kawą, czyli robię wszystko to, do czego zostałam stworzona. Chatynka rozkwita, a ja wraz z nią. No i wiosna idzie.

Na pierwsze miejsce w Chatynce wciąż wybijają się jednak zabawki. Kiedy mieszkaliśmy na 46 metrach strasznie uwierały mnie te gnomiskowe sprzęty w salonie. Marzyłam, że kiedy się przeniesiemy na metraż plus size, w końcu zarządzę jasny podział i oddziele strefę dziecięcą od dorosłej. Bez sukcesów.



W Chatynce zabawki są wszędzie. A pisząc wszędzie, naprawdę mam na myśli WSZĘDZIE. Walają się po salonie, barykadują wejście do kuchni, obecne w sypialni, na schodach, pod schodami, przy schodach, w obu łazienkach. Ładują mi się do pralki, nigdy nie wiem, co z niej po praniu wyciągnę i w jakim kolorze. Nurkuję w koszu z kosmetykami po mydło, a wyciągam kaczuszkę. Nigdy nie wiesz co i gdzie cię spotka, kiedy się potkniesz i jak daleko tym pociągiem zajedziesz, byle nie na urazówkę. Mimo wszystko ma to swój urok i na większej przestrzeni jakoś mniej boli, tak po prostu. Gdzie nie spojrzeć, widać, że mieszka z nami dziecko. Przychodzi jednak ta święta pora snu, przed którą Gnomiszcze bierze pudło i szorując nim po całym salonie zbiera ten swój dobytek. Taki dorosły, taki obowiązkowy chciałoby się rzec, ale jednak bez naszego rodzicielskiego wsparcia by się to nie udało. To nie jego nadzwyczajna cecha charakteru, ale nasz upór. Bardzo mocna wierzę jednak, że ten szlachetny charakter jeszcze nam się kiedyś objawi. Póki co czekamy.

Matka alkoholiczka zawsze spoko

A jakie są jeszcze wady i zalety mieszkania na 160 metrach...
...versus 2 pokoje na 46 m2.

Zalety:
1. Schody - nie masz czasu / kasy na fitness? Nie szkodzi. Łydka robi się sama. Dodajcie do tego wymachy rękoma i ATB odbębnione.
2. Gnomiszcze nigdy się nie nudzi. Całymi dniami może wędrować po schodach.
3. Brudzi się tyle samo, ale rozkłada się na większej przestrzeni. Efekt? Brud tak nie wali po oczach.
4. A jak już zacznie walić, to łatwiej przekonać Dyrektora Finansowego Chatynki do outsourcowania sprzątania. Znaczy bezkarnie można sobie pozwolić na kogoś, kto ogarnie ten pierdolnik i nikt nie patrzy na ciebie z wyrzutem, żeś leń i syfiara.
5. Suszenie prania wreszcie przestało być aktem publicznym. Nikt z gości nie zagląda mi już w schnące gacie. Salon zyskał autonomię jako strefa wolna od prania. Od jakiegoś czasu "suszarnia" to jedno z moich ulubionych, nowo poznanych słów.
6. Jest pięknie.
7. Typowy weekend typowej rodziny mija na zakupach i składaniu mebli. Mimo wszystko rodzinnie. Wręcz konsolidująco.



Wady:
1. Schody. Non stop schody. Góra, dół, góra, dół. Normalnie wędrówki ludów. Gdybyście kiedyś zapytali mnie, co robiłam przez cały dzień, najpewniej odpowiedziałabym, że chodziłam po schodach. Czemu zawsze to, czego w danej chwili najbardziej potrzebuję, znajduje się na zupełnie innym poziomie?
2. Odkurzenie i mycie podłóg zajmuje tyle, co onegdaj posprzątanie całego mieszkania, z wliczoną przerwą na kawę i odświeżenie fejsika.
3. Patrz pkt. 2 "zalety"
4. Znoszenie przedmiotów z góry / wnoszenie na górę wymaga dywersyfikacji dostaw. Zwłaszcza zakładając, że podróżujesz z Gnomem. W wariancie A przynajmniej jedną rękę zajmuje Gnomiszcze, w wariancie B Gnomiszcze pokonuje schody samodzielnie, co i tak zajmuje przynajmniej jedną rękę (asekuracja) i wymaga dużego skupienia (bystre oko i zdolność szybkiego reagowania)
4. Konieczność podszkolenia się z logistyki. Pierwsza zasada - nie pokonywać dużych dystansów bez maksymalnego załadunku (eliminujemy tak zwane "wolne przebiegi"). Rachunek sumienia przed wyruszeniem w drogę - wspięcie się na górny poziom, a zaraz potem uświadomienie sobie, że czegoś zapomnieliśmy, wraca nas do punktu wyjścia. Tym samym pilnik już trzeci dzień zalega na stole w salonie. Najpewniej dotrwa tam spokojnie, aż Ojcu Gnoma odrosną paznokcie (tak, Ojciec Gnoma oprawia swoje Gnomowe szpony pilnikiem, ale cóż, wiecie, nikt nie jest idealny...)
5. Weźcie to zapełnijcie. Mieszkasz sobie spokojnie już drugi miesiąc, przedmiotów przybywa, kasa topnieje, wydaje ci się, że masz wszystko. A potem otwierasz oczy i co widzisz? Gołe ściany, puste konto i puste pokoje. Tylko garderoba zapełniona. Czary?
6. Na logikę - im więcej miejsca, tym więcej, no właśnie, miejsca. Czyli wszystko powinno dać się upchnąć. Tylko dlaczego większość twojego dobytku nadal jest skitrana po rodzinie, a kanciapy od tygodnia się nie domykają?
7. Tydzień temu była wypłata. Chwila, zaraz, gdzie się podziały nasze pieniądze?!
8. Internet. Tu można szukać odpowiedzi na pytanie postawione punkt wyżej. Największy przyjaciel człowieka żyjącego na obrzeżach i cierpiący na wieczny niedoczas. To jednak bardzo fałszywy przyjaciel (ponownie patrz pkt 7). No i zdecydowanie za często się kończy.

Pozornie więcej wad. Ale wiecie, parafrazując klasyka, rozchodzi się o to, żeby te minusy, nie przysłoniły nam plusów.

Zobacz także...

0 komentarze