Końcówka to taki dobry moment na małe podsumowanie i rachunek sumienia. Chodzę po SWOJEJ (oddajmy sprawiedliwość: i banku) Chatynce i się zachwycam. Jaram się całością, jaram się tym co przed nami, jaram się drobnymi elementami. Planuję co przed nami, kolejne kroki, kolejne wisienki na tym moim słodkim torcie.
Czy coś bym jednak zmieniła? Tak. Całe mnóstwo. I to już teraz, na tym etapie. Choć efekt końcowy mnie powala, to są rozwiązania, na które nie starczyło pieniędzy, wyobraźni czy samozaparcia. Podejrzewam jednak, że co bym nie zrobiła, jakbyśmy na głowie nie stawali i kasą nie srali, to taka pełna satysfakcja, to chyba stan ducha zwyczajnie nieosiągalny. Można się zbliżać i my jesteśmy bardzo blisko, ale łbem o nią nigdy nie zahaczymy.
Kuchnią jaram się niesamowicie, ale czegoś mi w niej jednak brakuje. Mam nadzieję, że tylko wyposażenia, tego wszystkiego co sprawia, że kuchnia wygląda jak kuchnia. Nawet katalogi przecież nie pokazują surowych wnętrz. Brakuje tego zagospodarowania, nie czuć ręki pani, czy pana domu. Póki co jedna kawiarka na stanie dodaje domowego klimatu, ale biorąc pod uwagę metraż pomieszczenia, jedna kawiarka kuchni nie czyni.
Mam nadzieję, że to kwestia tylko tych braków, a nie także siedziska, stołu, czy barku na kółkach, czyli moich wymarzonych elementów, na które jednak długo jeszcze przyjdzie nam czekać.
Hej, najważniejsze już jest!
Jest za to coś, czego sama nie wiem, czy nie jest za dużo, a właściwie zbyt dominująco. Mam na myśli uchwyty kuchenne, które choć fajne i spełniają moje założenia (czyli zdecydowanie się odcinają i łączą górę szafek z dołem), to jednak nie wiem, czy trochę nie przytłaczają. Nie mogę się zdecydować, czy mi się to podoba, czy nie. Choć gdybym miała je zamienić, to sama nie wiem na co. Czyli chyba jednak dobrze mi z nimi.
Love - mój wyśniony żyrandol
Pierwsi żywi lokatorzy, Biedra, 4,99 zł, hell yeah
Zbliżenie. Wiecie, co mi się w nich najbardziej podoba? ;)
Łazienkę górną śmiało mogę nazwać miejscem mojej największej bitwy wewnętrznej. Wielokrotnie plułam sobie w twarz za wybór podłogi, za kolor blatu i nieudane próby jego zmiany. A teraz pluję sobie za to plucie. Bo niczego bym nie zmieniła. No, może poza małym przesunięciem baterii na blacie.
Kącik sanitarny
Kącik magazynowy
Dolna łazienka też wiele wzbudzała we mnie emocji. Dokupiłam jednak mydelniczkę i już wiem, że efekt finalny jest dokładnie taki, jak to sobie zaplanowałam. To była ta iskierka, której mi brakowało. Czasem wystarczy 6 zł i nic więcej nie trzeba do szczęścia. Pod warunkiem, że nie patrzę w prawo, gdzie cały efekt psuje piecyk czekający na zabudowę. Tak że wiecie, absolutny zakaz patrzenia w tamtą stronę. Skupiamy się na mydelniczce.
Pchełka na suficie, dużo światła to to nie daje, ale ładnie wygląda
Nie, nie, to nie te kafelki, co to wszyscy teraz mają w kuchniach, choć podobne. Moje są większe!
Tu nie patrzymy
Podłogowelove
Garderoba to moja osobista porażka. Traktuję ją też w kategorii porażki związkowej. Niejasne wytyczne przekazane Ojcu Gnomiszcza, co można też interpretować jako problemy komunikacyjne w naszym związku, niezrozumienie i jednak pewne poleganie na męskiej znajomości tematu przechowywania ubrań. To wszystko przełożyło się na znaczne obniżenie funkcjonalności tego pomieszczenia. Na pocieszenie, nie są to rzeczy nieodwracalne i wszystko jeszcze można uratować.
Ściany w pokoju Gnomiszcza. Miało być szaro, wyszło błękitnie. Jeśli mogę Wam coś doradzić, tak wiecie, od serca, z pozycji osoby wiekowej i mocno doświadczonej życiowo (czyt.: życie mnie trochę przeczołgało), to nie wybierajcie farb przez internet, mając za podgląd ekran laptopa. To się nie sprawdza. Pozdrawiam, Wasza Ciocia Dobra Rada.
Nie to że kolor jest brzydki. Jemu samemu nie mam niczego do zarzucenia. To nic osobistego, serio. Psuje mi tylko ogólną koncepcję, w której to błękitów było już pod dostatkiem. Tyle, że w meblach i dodatkach. Dodajcie do tego niebieskie ściany i sami rozumiecie. No ileż można srać na błękitno?
Nie poddaje się jednak i myślę, co by z tymi ścianami zrobić. Już mi się nie spieszy, grunt pod nogami się nie pali, więc podchodzę do sprawy na spokojnie. Szukam tapety, co to skradnie moje serce i nie wyczyści portfela. Póki co nie znalazłam niczego, co spełnia oba te założenia.