Marcowe "new in"
31.3.16
Zakupoholiczka ze mnie pierwsza klasa. Wydaje mi się, że niczego nie kupuje, nic nie przybywa, ale jak przychodzi do rachunku sumienia i podsumowania miesiąca, to łapię się za głowę i padam z wrażenia. Łupy ubraniowe Wam daruje, ale przed chatynkowymi padnijcie razem ze mną. Doceńcie, w trosce o Was i tak dokonałam ścisłej selekcji.
Flora
Flora w naszym domu to temat trudny i bolesny. Szczęśliwie (biorąc pod uwagę nasze wcześniejsze doświadczenia) z fauny chwilowo zrezygnowaliśmy. R.I.P. Bogusiu i Lucjanie. moje kochane szczury, wiedzcie, że nadal ciepło Was wspominam i nie mam żalu za przedwczesne zgony.
Flora
Flora w naszym domu to temat trudny i bolesny. Szczęśliwie (biorąc pod uwagę nasze wcześniejsze doświadczenia) z fauny chwilowo zrezygnowaliśmy. R.I.P. Bogusiu i Lucjanie. moje kochane szczury, wiedzcie, że nadal ciepło Was wspominam i nie mam żalu za przedwczesne zgony.
Jeśli o zgonach mowa, to bardzo żałuję, że nie udało mi się zrobić zdjęcia pamiątkowego, jak wyglądały te kwiaty po tygodniu w Chatynce. Przygasać zaczęły po raptem dwóch dniach. Nie wiedziałam, z przelania, z przesuszenia, czy z ogólnie niekorzystnego mikroklimatu? Na wszelki wypadek postawiłam na dalszą obserwację. Po tygodniu żałość była tak wielka, że już chciałam je wyrzucić, zwłaszcza, że zbiegło się to w czasie z odbiorem śmieci. Kto mieszka w domu, ten wie. Zaznaczona na czerwono i z wykrzyknikami data w kalendarzu, wieczór wcześniej wielki zryw i opróżnianie domu z wszystkiego, co przestało rokować. Kolejnego dnia załamka, kiedy reflektujesz się, że o czymś zapomniałaś, a śmieciarze następny raz przyjadą dopiero za.... a nawet szkoda gadać. Prędzej zaśmiardniemy.
No więc z taką motywacją już niosłam te kwiaty do kontenera. W ostatniej chwili litość wzięła górę i podjęłam jeszcze jedną próbę ratunku - podlałam. Po 15 minutach, kiedy nie tylko wchłonęły to, co miały w doniczce, ale też tę wielką kałużę z parapetu, którą jak zwykle miałam zaraz wytrzeć, ale jak zwykle zapomniałam, wiedziałam już, że to właściwy trop. Kupiły sobie kolejną, jak się okazało, kluczową dobę życia w Chatynce. Kolejnego dnia już ich nie poznałam. Ze starcia ze mną wyszły prawie bez skazy.
Przybyło nam też jeszcze trochę innego zielonego, szybko tracącego ten kolor. Gwoli ścisłości - wszystko jest u nas krócej niż tydzień, więc jeszcze się nie przywiązuję.
róża i paprotka też z Biedry - mojego lokalnego centrum zaopatrzeniowego
A fiołki od Matki Najlepszej, w skrzyni po winie. Czy to już podchodzi pod promocję alkoholizmu?
w naszym chatynkowym mikroklimacie nawet bazie nie kiełkują (poza jedną niesforną gałązką)
Strefa Gnomowa
W sumie z nowości to tylko plakat edukacyjny od Lupio. Reszta była od dawna, ale dopiero niedawno zawisła.
Plakat podobał mi się od dawna, ale skusiłam się dopiero przy okazji ostatniej promocji, kiedy zgarnęłam go za grosze. Bardzo lubię takie promo, kiedy przesyłka jest droższa od samych zakupów. Nic to, że funkcji edukacyjnej pewnie przyjdzie poczekać jeszcze ze trzydzieści lat, sądząc po postępach lingwistycznych Gnoma ("Powiedz <<kocyk>>" "<odgłos duszącego się silnika, churgot>-cyk!" radość i duma).
Plakat podobał mi się od dawna, ale skusiłam się dopiero przy okazji ostatniej promocji, kiedy zgarnęłam go za grosze. Bardzo lubię takie promo, kiedy przesyłka jest droższa od samych zakupów. Nic to, że funkcji edukacyjnej pewnie przyjdzie poczekać jeszcze ze trzydzieści lat, sądząc po postępach lingwistycznych Gnoma ("Powiedz <<kocyk>>" "<odgłos duszącego się silnika, churgot>-cyk!" radość i duma).
Łupy wielkanocne
Nazwijcie mnie opóźnioną, ale Tigera odkryłam stosunkowo niedawno, mimo licznych rekomendacji. Odkryłam i pokochałam. I korzystając z okazji zdalnie (czyli przesyłając wytyczne Matce Najlepszej wybierającej się do centrum handlowego) dokonałam zakupu paru rzeczy z kolekcji wielkanocnej. U nas co prawda jeszcze nie zawisły, ale szczęśliwa kolekcja wydaje się na tyle uniwersalna, że nie powinny się przeterminować. Półki, nie zając (wielkanocny, nomen, omen).
Zieleń w łazience
Wielbię moje mydelniczki z Tigera, ale mam przeczucie (potwierdzone obserwacją), że nie są zbyt trwałe. Szybciej padną niż mi się znudzą. Więc się szarpnęłam i wydałam kolejne 12 złociszy na dwie nowe. Tym razem w nowej, białej odsłonie.
Kabina prysznicowa
Inna łazienka, ale ten sam żywy kolor. Nic to, że ciągle planujemy wstawić tu drzwi. Wszyscy wiemy, że szybko się to nie ziści. A czy można było odmówić tej zasłonie?! Mam poczucie, że jest przepłacona, ale po prostu musiałam.
Gnomiszcze
Hejo, gnomowe kopytka też zostały w tym miesiącu doinwestowane (podwójnie!). Będzie skakane po kałużach.
A dla sfatygowanych, leniwych kopytek pojazd nogo-bieżny
No i tego Wam życzę - co by wszystkim nam w kwietniu było lżej!
Inna łazienka, ale ten sam żywy kolor. Nic to, że ciągle planujemy wstawić tu drzwi. Wszyscy wiemy, że szybko się to nie ziści. A czy można było odmówić tej zasłonie?! Mam poczucie, że jest przepłacona, ale po prostu musiałam.
H&M home
Gnomiszcze
Hejo, gnomowe kopytka też zostały w tym miesiącu doinwestowane (podwójnie!). Będzie skakane po kałużach.
A dla sfatygowanych, leniwych kopytek pojazd nogo-bieżny
No i tego Wam życzę - co by wszystkim nam w kwietniu było lżej!
0 komentarze