Dziś o sukcesach. W telegraficznym skrócie, bo też nie lubię się chwalić.
Zamówiłam kartony przeprowadzkowe o wymiarach 150x150 x150.... Mili-kur..-metrów (!!!!), mogę już spokojnie zacząć pakować dobytek mieszkających z nami krasnoludków.
Prawie zrobiliśmy wylewkę na poddaszu. Prawie, bo majster-fachura nam nawalił. Tym lepiej, bo dopiero wczoraj spłynęło na nas olśnienie, że przed wylewką trzeba rozprowadzić instalację centralnego ogrzewania. No i byłoby pozamiatane, a my na zawsze utknęlibyśmy w krainie lodu.
Wczoraj umówiłam się z dekarzem, przyjechałam, poczekałam godzinę, w międzyczasie wykonałam kilka bezskutecznych prób nawiązania z nim kontaktu. Jutro podejście numer dwa.
W zeszły piątek umówiliśmy się za to z ekipą-od-wszystkiego. Najwidoczniej w ubiegłym tygodniu nasza tolerancja była większa, bo czekaliśmy aż 1,5 h. Cierpliwość została w końcu nagrodzona, Pan dotarł, nic to, że w międzyczasie zapadł zmrok i zrobiło się ciemno, jak sami wiecie gdzie. Pomiary zrobione w rekordowym tempie i bardzo na oko. Nadal niewiele wiemy.
A i znów nie znalazłam czasu, żeby wstawić pranie. Co sądząc po poziomie wilgoci i czasie schnięcia i tak nie ma pewnie większego znaczenia. Jeśli nagle przestanę pisać, będzie to znaczyło, że brudne ubrania przejęły nad nami kontrolę i eksmitowały nas z mieszkania.
No, to by było na tyle. Ja lecę dalej podbijać świat. Łisz mi lak!
Zamówiłam kartony przeprowadzkowe o wymiarach 150x150 x150.... Mili-kur..-metrów (!!!!), mogę już spokojnie zacząć pakować dobytek mieszkających z nami krasnoludków.
Prawie zrobiliśmy wylewkę na poddaszu. Prawie, bo majster-fachura nam nawalił. Tym lepiej, bo dopiero wczoraj spłynęło na nas olśnienie, że przed wylewką trzeba rozprowadzić instalację centralnego ogrzewania. No i byłoby pozamiatane, a my na zawsze utknęlibyśmy w krainie lodu.
Wczoraj umówiłam się z dekarzem, przyjechałam, poczekałam godzinę, w międzyczasie wykonałam kilka bezskutecznych prób nawiązania z nim kontaktu. Jutro podejście numer dwa.
W zeszły piątek umówiliśmy się za to z ekipą-od-wszystkiego. Najwidoczniej w ubiegłym tygodniu nasza tolerancja była większa, bo czekaliśmy aż 1,5 h. Cierpliwość została w końcu nagrodzona, Pan dotarł, nic to, że w międzyczasie zapadł zmrok i zrobiło się ciemno, jak sami wiecie gdzie. Pomiary zrobione w rekordowym tempie i bardzo na oko. Nadal niewiele wiemy.
A i znów nie znalazłam czasu, żeby wstawić pranie. Co sądząc po poziomie wilgoci i czasie schnięcia i tak nie ma pewnie większego znaczenia. Jeśli nagle przestanę pisać, będzie to znaczyło, że brudne ubrania przejęły nad nami kontrolę i eksmitowały nas z mieszkania.
No, to by było na tyle. Ja lecę dalej podbijać świat. Łisz mi lak!